Senny i uskrzydlony.

Taki właśnie był... Owad no name no naminis, co w wolnym tłumaczeniu znaczy mniej więcej- nie mam pojęcia co to. Pojawił się w czwartek o poranku, na zielonym, balkonowym dywanie. Ciągnął sennie swoje długie odnóża, brnąc przez dywanową trawę ku jasności czyli szparze między barierką. Jego cała przeprawa trwała prawie pięć minut, w których zmieściła się jego wieczność i przypadkowa sesja zdjęciowa.

A fototematycznie z zeszłego tygodnia? Oczywiście OWAD.

2 komentarze:

  1. owados faktycznie ospały...nawet oddałaś jego ospałość na tym zdjęciu...hi hi:)

    OdpowiedzUsuń
  2. jakiś dziwoląg..ale dobrze że niemrawy:)))

    OdpowiedzUsuń

Miło mi jest, gdy zostawisz dobre słowo...

Copyright © SO COLORS , Blogger