Senny i uskrzydlony.
Taki właśnie był... Owad no name no naminis, co w wolnym tłumaczeniu znaczy mniej więcej- nie mam pojęcia co to. Pojawił się w czwartek o poranku, na zielonym, balkonowym dywanie. Ciągnął sennie swoje długie odnóża, brnąc przez dywanową trawę ku jasności czyli szparze między barierką. Jego cała przeprawa trwała prawie pięć minut, w których zmieściła się jego wieczność i przypadkowa sesja zdjęciowa.
owados faktycznie ospały...nawet oddałaś jego ospałość na tym zdjęciu...hi hi:)
OdpowiedzUsuńjakiś dziwoląg..ale dobrze że niemrawy:)))
OdpowiedzUsuń